Opis
Trasa wytyczona jest blisko mojego miejsca zamieszkania, jednak mimo tego w trakcie wytyczania znalazłem drogi wcześniej mi nieznane. Starałem się wybierać maksymalnie atrakcyjne miejsca, co spowodowało, że w kilku miejscach poziom trudności określiłbym jako średnio-zaawansowany, bądź zaawansowany dla osób poruszających się na większych motocyklach (duży GS, duża Tenere).
Przewaga szutrów, gdzieniegdzie piaski, podjazdy z brukiem i kamieniami, kilka odcinków polnych - bardzo nierównych. W porze deszczowej te sekcje będą zdecydowanie trudniejsze.
W kilku miejscach trasa przebiega bezpośrednio przy/przez gospodarstwa - w pełni legalnie, jednak zalecam wyjątkową ostrożność i prędkość maks. 30km/h.
Przejazd
Trasa jest pętlą, więc możemy zacząć ją w dowolnym miejscu. Dla mnie punkt “0” to rondo pomiędzy Koleczkowem a Kamieniem.
Ruszam, i praktycznie od razu zaczynam szuter. Nie za szybko, bo w okolicy stajnia i inne zabudowania.
Kontynuuję przez las - tutaj rozłożyste korony drzew sprawiają, że nawet kilka dni po deszczu można natknąć się na błoto - a to w połączeniu ze starym brukiem wymaga ostrożności.
Przejeżdżam nad nową szóstką, kawałeczek asfaltu i nad kolejnym jeziorem, tym razem Kamień. Tutaj nadal ostrożnie, by nie płoszyć ryb wędkarzom - w sezonie trafia się sporo turystów. Mimo tego kawałek ten sprawia wiele frajdy nawet powoli, wijąc się leniwie wzdłuż linii brzegowej.
Ostry zakręt na piasku w prawo i wspinamy się w stronę jednej z ciekawszych dzisiejszych atrakcji. Dla osób startujących z południa, z Przodkowa będzie to pewnie punkt kulminacyjny.
To miejsce, gdzie zazwyczaj stwierdzam, że trzeba trochę wypuścić z opon ustawionych na ciśnienie drogowe
Przed wjazdem dobrą zabawę zapowiada nam taka oto tablica
A wjeżdżamy, jak nazwa Kamień dobrze sugeruje, na teren czynnego wykopu!
Tutaj pozwalam sobie trochę odkręcić, ciesząc się naprawdę zapierającym dech w piersiach widokiem
Dalej kierujemy się w lewo, gdzie udało mi się znaleźć chyba już w 100% legalne przecięcie przez pobliski las, który stanowi już część Parku Trójmiejskiego.
Moim towarzyszem podróży jest dzisiaj jedynie to maleństwo (tak, startuje z tylnej płyty, wygodnie mu tak :D):
Wzdłuż tracka mijam dom po prawej, i musicie uwierzyć mi na słowo, tutaj jest droga!
… i tu też. W porze deszczowej ten moment może być trudny - ale w późnym, suchym czerwcu, 990 z prześwitem wynoszącym ponad 300mm daje sobie radę bez zająknięcia. Pamiętajcie tylko o złożeniu lusterek ze względu na krzaki po obu stronach drogi.
Ostatecznie wyjeżdżam na bardziej równą nawierzchnię, i zaczyna się kwintesencja tego dnia, czyli równiutkie szutry, które choć opornie, dały się znaleźć tak blisko Trójmiasta.
Długie proste odcinki pozwalają mi trochę podkręcić tempo - moja wymówka to niezmiennie przygotowanie do Rajdu Dakar, może kiedyś…
Tam, gdzie dotarła cywilizacja, muszę zadowolić się płytami, objeżdżając Jezioro Otalżyńskie dookoła
Po drogach przez pola niewiele jest dających cień zagajników, dlatego wjazd do każdego z nich cieszy odrobiną chłodu. Nie zwracam nawet uwagi na to, że nawierzchnia zdążyła zmienić się w asfalt.
W Przodkowie skręcam (uwaga!) w lewo jeszcze przed rondem, i zaraz potem od razu w lewo, w drogę na kostce. Motocykle na kostce mają tendencje na kostce (heh) do lekkiego pływania, ale i tak nie rozpędzajmy się zbytnio w otoczeniu zabudowy jednorodzinnej.
Mijam miejscowość, gdzie droga totalnie się urywa, kierując się kawałeczek dalej. Stromy zjazd w dół (ostrożnie, na zdjęciu nie widać) otwiera mi piękną drogę wydawałoby się do nikąd. Za pierwszym razem nią podążyłem, ale to prowadzi dokładnie przez podwórko. Pomimo uprzejmości właścicielki, która machnęła ręką, żebym przejeżdżał, lepiej puścić wodze fantazji przez pole po lewej na wskroś i schować się w cieniu zagajnika, objeżdżając gospodarstwo od zachodu.
Próby poszukiwania trasy alternatywnej - tego na tracku nie ma, to jedna z przecinek równoległych - ale i tak uwaga na głowy!
Asfaltu nadal minimalne ilości, co bardzo cieszy - za to widoczki pocztówkowe, a nawierzchnia równa.
Na tym rozjeździe jedziemy w lewo, w dół - u góry i tak jest znak, ale zawracanie na górce dużym motocyklem do najprzyjemniejszych nie należy.
Kontynuujemy w dół. Tutaj robię sobie przerwę, bo przede mną jeden z trudniejszych technicznie odcinków. Zjazd nie jest zbyt stromy, ale płynąca woda wypłukuje koleiny i kamienie. Trakcja jest bardzo nieprzewidywalna, i jadę w pełnym skupieniu, na szczęście bez przygód.
(Pro tip: dokładnie w miejscu, gdzie zrobiłem zdjęcie cieszyć się widokiem, jest też świetna drewniana platforma widokowa, można na nią wejść od drogi, po prawej stronie. Myślę, że właściciele się nie obrażą, jeśli zrobicie sobie przerwę na łyk wody i batona )
Uff, najgorsze za mną. Dalej kilka mało oczywistych momentów nawigacyjnych.
Warto podążać tu za trackiem bez skracania, bo czekają kolejne miłe drogi i widoki
Tak, asfalt kończy się tam, jak ucięty nożem. 20? “Challenge accepted”, ale obawiam się, że musiałbym wrócić na EXC, żeby mocniej poprawić ten wynik. Dalej jedyny kawałek singletracka dzisiaj - uważajcie na trawersie, ale poza tym nie jest w sumie trudny.
Dalej to już proste połączenie, mijam szóstkę mostem dokładnie obok tego, z którego zaczynaliśmy i mogę lecieć na obiad z powrotem.
Maszyny testowe:
- KTM 990 Adv | Mitas E13 / E09
- KTM 500 EXC-F | Maxxis MaxxEnduPro
Uwagi
- Północny kawałek przez las to trasa Koleczkowo-Kamień legalnie oddana do ruchu - ale uwaga na rowerzystów
Link do Gpx’a: (tylko dla osób o odpowiednich uprawnieniach)
https://forum.rat-adv.org/t/petla-kamien-otalzyno-przodkowo-tokary-warzno-49-km-gpx/2473?u=padi